O mnie

TWÓJ ECO PRZEWODNIK MIEJSKI! Zapraszam do lektury mojego bloga, z którego dowiesz się, co oznaczają tajemnicze skróty na opakowaniach kosmetyków i jedzenia, jaki naturalny specyfik zapewni ci skuteczniejszą ochronę przed starzeniem się skóry niż najdroższe kremy, gdzie kupić prawdziwy chleb na zakwasie, czy można uchronić się przed chorobami cywilizacyjnymi i dlaczego warto mieć w lodówce olej sezamowy. Podpowiem Wam też, gdzie w Krakowie wybrać się po najlepszej jakości ekologiczne produkty. Dla wszystkich dbających o zdrowie i urodę, dla wszystkich nowoczesnych, świadomych i eco!

niedziela, 23 stycznia 2011

Naoliwione ciało...

Balsamy, kremy, maski, mgiełki, musy, masła, ach, czegóż my nie aplikujemy na swoje ciała, żeby mieć gładką i miękką skórę. Niektóre z nich pięknie pachną i nieźle się wchłaniają, inne zostawiają skórę śliską i lepką, jeszcze inne mają w sobie taką zawartość silikonu, że czujemy się po zastosowaniu jak nurkowie w kostiumie gotowi do skoku w lodowatą wodę. Jeszcze niektóre kosztują tyle co używany Mercedes. Co by jednak nie powiedzieć, trudno się bez nich obyć.
Pytanie na niedzielę brzmi - czy istnieje absolutnie naturalna i nie zawierająca naszych znienawidzonych chemicznych braci alternatywa pielęgnacyjna dla ciała? Ano istnieje. Cóż to takiego? Oleje! Ha, nie, nie zwariowałam.

Olej można dodać nie tylko do sałatki, smażenia, sosów, można go także spokojnie wynieść z kuchni i zabrać do łazienki. Nie mówię oczywiście o Kujawskim, jakby nie był tłoczony. Absolutnie zbawiennym dla ciała i powszechnie stosowanym w Indiach specyfikiem jest olej sezamowy. Ma on niezwykłe właściwości odżywcze, używa się go jako balsamu do ciała, odżywki do włosów, do masażu, do zabiegów Ayurvedy, najlepiej lekko podgrzany.
Ja proponuję przelać do mniejszej, lżejszej buteleczki, wymieszać z jakimś aromatycznym olejkiem (ponieważ sam w sobie ma dość specyficzny zapach mocno uprażonych sezamków) i wcierać w całe ciało po myciu, najlepiej w wilgotną jeszcze skórę. Efekty regularnego stosowania są naprawdę spektakularne. Mięciutka, nawilżona, jak pupa niemowlaczka...

O działaniu tego specyfiku przeczytamy nawet na wikipedii : http://pl.wikipedia.org/wiki/Olej_sezamowy 

Moim drugim ulubionym olejem jest kokosowy. Także wspaniale nawilża całe ciało nie zostawiając tłustej powłoki, a jego zapach bardziej mi odpowiada niż oleju sezamowego. Trudniej go dostać w Polsce, w Krakowie Polecam sklep w GK "Smaki Świata". Jedyny minus jest taki, że w naszych warunkach klimatycznych ze względu na temperaturę zastyga do postaci stałej. Jest jednak pewien trick - butelkę z olejem wkładamy do naczynia z ciepłą wodą, czekamy aż wróci jego płynna postać, przelewamy do opakowania z dużym, odkręcanym wieczkiem, kiedy znów zastygnie stosujemy jak krem. 

Pisałam też już o oleju arganowym: http://ecoprodukty.blogspot.com/2010/12/ot-taki-magiczny-olejek-czyli-jak.html, którego działanie jest wprost rewelacyjne, a zapach delikatny, jednak chcąc go stosować regularnie do całego ciała należy uprzednio napaść na bank. Dla odrobinę mniej zamożnych polecam tylko do twarzy ;)

sobota, 18 grudnia 2010

Mój sposób na Święta bez glutaminianu sodu

Uwielbiam Katarzynę Herman, to świetna aktorka, szczególnie w reżyserskich rękach Agnieszki Holland i w teatrze. Odkąd jednak uparcie i do tego przy udziale całej swojej rodziny zaczęła nas przekonywać do glutaminianu sodu i innych tego typu pyszności, zastanawiam się co z robić z tą moją sympatią, kiedy już nie będę w stanie oddzielić wizerunku Pani Katarzyny od gołąbków bez zawijania. 
Jedno wiem na pewno - barszczu z torebki w Wigilię jeść nie będę! Choćby miało to doprowadzić rodzinę aktorki do bankructwa. Barszcz to w ogóle rzecz poważna i niebagatelna. Każdy lubi odrobinę inny - jedni słodszy, inni bardzo kwaśny, jeszcze inni pikantny, czysty, zabielany, z jajkiem, z ziemniakami, z fasolą, uszkami, krokietem. Jednym słowem - barszczem Polska stoi.

I dziś będzie mój apel - zróbcie na Święta taki prawdziwy, aromatyczny, długo gotowany, bursztynowy barszcz. Nie wiem, czy wiecie, ale oprócz dostarczania walorów smakowych buraki również zbawiennie wpływają na nasze zdrowie, szczególnie w zimie, ponieważ leczą obolałe gardło i pomagają przy przeziębieniach. Jak tytuł poniższego artykułu głosi - buraki skarbnicą witamin!

http://mamzdrowie.pl/buraki-skarbnica-witamin/

Ale jak przygotować tę najsłynniejszą wigilijną potrawę? Wbrew powszechnym przekonaniom, wcale nie jest to takie trudne. Czasochłonne, owszem, ale bardzo proste. 
Oto przepis na wigilijny barszcz. Jedyne czego potrzebujemy to:
  •  długo gotowany wywar na warzywach i przyprawach, ważne żeby dodać czosnek! (to w wersja wigilijna, zupełnie postna, jeśli chcemy bardziej konkretny barszcz, dodajemy do wywaru oczywiście jakiś pyszny boczek lub inne mięso według uznania)
  • osobno wygotowany wywar z buraków, najlepiej pokrojonych na grube plastry
  • zakwas barszczowy z butelki
Kiedy już oba wszystkie wywary porządnie się wygotują odcedzamy je i łączymy je ze sobą i dodajemy zakwas barszczowy. Teraz gotujemy już tylko chwilkę, żeby nie zmętniał. Doprawiam pieprzem. I tyle. Proste! 

Drobne-dobre rady:
  • jeśli chcemy żeby barszcz był bardziej konkretny lub nie zupełnie przejrzysty, możemy zetrzeć do niego kilka wygotowanych wcześniej w wywarze buraków (ja jednak osobiście lubię ten idealnie przejrzysty)
  • zakwas barszczowy to bardzo ważna sprawa, jeśli nie mamy sprawdzonego miejsce, gdzie można go kupić (ja zawsze polecam Kleparz, szukajcie tam u pań które same go robią w domu albo pytajcie w małych warzywniakach), sprawdzajmy przynajmniej dobrze skład na butelce, nie powinien zawierać żadnych chemicznie brzmiących substancji
  • jeśli ktoś lubi barszcz bardzo kwaśny, można go jeszcze po ugotowaniu dokwasić cytryną lub odrobiną octu, jednak sam zakwas powinien raczej wystarczyć
  • ta wersja to taka najbardziej podstawowa klasyka, można jeszcze oczywiście dodawać grzyby, śliwki, itp.
Zakwas można też ukisić samemu, ale to już wyższa szkoła jazdy dla bardziej zaawansowancyh no i trzeba pomyśleć o tym chwilę przed Wigilią. Ale spokojnie, nauczymy się i tego. ;)

Życzę więc wszystkim pysznych Świąt bez glutaminianu sodu